|
Na Dzień StrażakaWatykańscy strażacy nie jeżdżą na sygnale. Najwyraźniej nie ma takiej potrzeby, bo ostatni pożar zdarzył się przeszło dwadzieścia lat temu. Jakiś sędziwy kanonik wywrócił przez nieuwagę świecznik i zajęły się zasłony, ale ogień wkrótce ugaszono. Na szczęście nic podobnego się nie powtórzyło. Watykan zajmuje co prawda tylko 44 hektary, lecz żadne państwo nie ma tylu unikalnych dzieł sztuki na metr kwadratowy co tutaj. Dodajmy do tego obiekty sakralne, bezcenne archiwalia, biura i dziesiątki tysięcy przewijających się codziennie ludzi. Watykańskich strażaków wspierają święci patronowie. Jest ich oficjalnie dwoje: św. Barbara męczennica i św. Leon IV papież, chociaż w koszarach znalazło się również miejsce dla figurki św. Floriana, którą ktoś podarował Benedyktowi XVI. Każdy z nich ma swoje racje, żeby patronować Straży Pożarnej. Ponieważ chodzi o Stolicę Apostolską, pierwszeństwo należałoby przyznać papieżowi Leonowi. Jego pontyfikat, przypadający na lata 847-855, to czas najazdów saraceńskich. Cesarz Lotar I, oficjalny protektor zachodniego chrześcijaństwa, był za daleko i nie kwapił się z przysłaniem pomocy. Ciężar obrony Italii przed muzułmańskimi wojownikami z Afryki Północnej spoczywał więc na barkach papieża. Pokonał ich w bitwie morskiej naprzeciw Ostii. Jednocześnie otoczył wzgórze watykańskie wraz z przylegającą doń dzielnicą mieszkalną potężnymi murami. W przeciwieństwie do lewobrzeżnej części miasta, którą chroniły fortyfikacje wzniesione jeszcze w starożytności, nie miała ona dotąd należytego zabezpieczenia. A mity o papieskich skarbach kusiły tak saracenów jak chrześcijańskich władców. Pontyfikat św. Leona IV obfitował w wydarzenia religijne i polityczne. Jeśli ktoś zwiedzał Muzea Watykańskie, pamięta komnaty ozdobione freskami Raffaella Sanzio. Jeden z nich – Incendio di Borgo (Pożar przedmieścia) – przedstawia epizod z życia papieża Leona. W dzielnicy sąsiadującej z Bazyliką św. Piotra wybuchł groźny pożar. Wszyscy jak jeden mąż rzucili się do walki z żywiołem. Nawet małe dzieci biegały do Tybru po wodę. Bezskutecznie. Płomienie trawiły kolejne budynki, przybliżając się nieuchronnie do bazyliki. Papież rezydował wówczas na Lateranie. Na wieść o nieszczęściu, pogalopował co koń wyskoczy na Watykan, oddalony o pięć kilometrów. Pomodlił się u grobu św. Piotra, a potem z balkonu bazyliki pobłogosławił ludziom walczącym z pożarem. Płomienie zaczęły momentalnie słabnąć i wkrótce zupełnie zgasły. Raffaello utrwalił tę scenę na swoim fresku, dodając mityczne postacie z oblężenia Troi, bo tam się również paliło. Watykan ma obecnie 28 strażaków. To niewiele jeśli pomyśleć, że tylko w ubiegłym roku dokonali oni ponad 600 interwencji. Podczas jesiennej powodzi spowodowanej potężnymi ulewami, trzeba było stale udrażniać studzienki kanalizacyjne. Strażacy obecni są zawsze podczas ceremonii papieskich, dokonują codziennie obchodu Pałacu Apostolskiego, Muzeów Watykańskich, archiwów i drukarni. Wszystkie dykasterie mają czujniki reagujące nawet na dymek z papierosa. Są one podłączone do centrum operacyjnego straży i palacz musi się potem tłumaczyć. A mandaty za palenie w biurze dotkliwie uderzają po kieszeni. Obok rutynowych kontroli, trzeba nieraz interweniować w sytuacjach nietypowych. Po trzęsieniu ziemi w Abruzji, Ojciec Święty Benedykt XVI wysłał na miejsce katastrofy trzy oddziały watykańskich strażaków ze specjalistycznym sprzętem. Dołączyli oni do akcji ratunkowej w miasteczku Onna, gdzie co drugi dom legł w ruinach. Są także sytuacje groteskowe. Niedawno pewien Francuz dostał się o piątej rano do dzwonów Bazyliki św. Piotra. Pilnująca placu włoska policja, nie zauważyła wspinającego się po fasadzie mężczyzny. Kiedy jednak uderzył w dzwony, zorientowali się, że coś jest nie tak. Zaraz jednak rozłożyli bezradnie ręce, bo upomnienia i groźby nie zrobiły na nim wrażenia. Dopiero dyżurny oddział strażaków sprowadził żartownisia na ziemię. Prowadzenie tego typu akcji umożliwia doskonały sprzęt. Dzięki papieżowi, który otrzymuje czasami w darze, a to wóz bojowy, a to podnośnik, watykańscy strażacy mają w czym wybierać. Ostatecznie jednak liczy się człowiek i nie ma znaczenia, gdzie pełni służbę. Prawdziwy strażak jest zawsze ofiarny. K. N. |