|
Chłopcy malowaniPapieże okresu renesansu mieli w swojej służbie różne zaciężne wojska. Wiadomo przecież powszechnie, że żołnierka nie jest mocną stroną Włochów, a i Państwo Kościelne było znacznie rozleglejsze od współczesnego Watykanu. Kiedy więc papież Juliusz II postanowił stworzyć oddział, który czuwałby nad jego osobistym bezpieczeństwem - pro custodia palatii nostri, wybrał Szwajcarów, z racji na ich waleczność oraz przywiązanie do wiary katolickiej. Dokładnie pięćset lat temu, 22 stycznia 1506 r., pierwsi gwardziści przybyli do Rzymu i dzień później zostali uroczyście zaprzysiężeni. Ówczesna rota przysięgi niewiele różniła się od obecnej: "Przysięgam służyć wiernie, lojalnie i godnie papieżowi Benedyktowi XVI oraz jego prawowitym następcom, a także być im całkowicie oddany, poświęcając własne życie w ich obronie, jeśli zajdzie taka potrzeba....". Nie były to puste słowa. Już 6 maja 1527 r., podczas najazdu na Rzym niemiecko-hiszpańskich oddziałów cesarza Karola V (Sacco di Roma), zginęło 147 żołnierzy, osłaniających uciekającego do Zamku Anioła papieża Klemensa VII. Zamek w końcu i tak zdobyto, a papież pozostał w nim przez kilka miesięcy, aż udobruchany cesarz pozwolił mu przenieść się do Orvieto. Niepotrzebnego przelewu krwi chciał uniknąć za wszelką cenę Pius XII. Poinformowany o tym, że Hitler planuje jego porwanie i uprowadzenie do Niemiec, wezwał komendanta Gwardii Szwajcarskiej barona Heinricha Plyffera von Altishofen, nakazując mu, żeby nie stawiać oporu Niemcom. Jednocześnie portugalski kardynał Emanuel Cerejeira miał zwołać w Lizbonie konklawe w celu wyboru nowego papieża. Ostatecznie do tego nie doszło, za to jak na ironię losu 5 listopada 1943 r. Watykan został zbombardowany przez Amerykanów. Nikt nie przewidział, że może przydać się obrona przeciwlotnicza. Gwardia Szwajcarska nigdy nie zdradziła papieża, odrzucając zdecydowanie avances Napoleona, Garibaldiego, czy Hitlera. Kiedy jednak chodziło o podwyżkę żołdu, potrafiła strajkować nawet kilka dni i zawsze postawiła na swoim. Od pięciu wieków Szwajcarzy stanowią ważne ogniwo w papieskim systemie bezpieczeństwa. Stroje z innej epoki, hełmy i halabardy, które tak bardzo fascynują turystów są w tym wypadku mylące. Nawiasem mówiąc cały ten romantyczny ekwipunek zaprojektował niespełna sto lat temu rozkochany w renesansie komendant Jules Répond, a nie jak się powszechnie uważa Michał Anioł. Na wyposażeniu Gwardii są obecnie pistolety, karabiny szybkostrzelne oraz gaz obezwładniający. W porównaniu z siłami zbrojnymi innych krajów europejskich wygląda to raczej skromnie; na niezłym poziomie stoi natomiast przygotowanie żołnierzy. Wszyscy mają za sobą zasadniczą służbę wojskową w Szwajcarii, czasami nawet szkołę oficerską, do tego dochodzą regularne zajęcia w sali gimnastycznej oraz na poligonie udostępnianym przez armię włoską. O ducha gwardzistów troszczy się kapelan. Żołnierze muszą nie tylko umieć strzelać z karabinu, czy stać na warcie, ale i mieć świadomość, że służą zastępcy Chrystusa na ziemi, do tego w samym sercu Kościoła. Nikt nie traktuje ich bynajmniej jak seminarzystów. Stare ryciny lubują się w przedstawianiu Szwajcarów taszczących gąsiory z winem lub biesiadujących hucznie przy stole. Współcześni żołnierze wychodzą na przepustkę "po cywilu", bywają w rzymskich dyskotekach, kinach i barach. Ważne jest tylko, żeby przed północą wrócili do koszar. Chłopaki są "jak malowane", zgodnie z warunkami przyjęcia przynajmniej 1 metr 74 cm, stan wolny, wiek od 19 do 30 lat, dlatego dziewczyny garną się ze wszystkich stron. Obecnie dwóch gwardzistów w czynnej służbie ma żony Polki, ale ożenić się można dopiero od stopnia kaprala wzwyż. Kontrakt szeregowego, czyli w oficjalnym nazewnictwie "halabardnika", trwa normalnie dwa lata, po czym bywa zwykle przedłużany. Watykańskie pobory, nawet te kardynalskie, nie są zbyt wysokie. Miesięczny żołd wynosi początkowo około 1300 euro i rośnie razem z awansami oraz latami służby. To mniej niż stawki obowiązujące w Szwajcarii. Głównie z tego powodu pojawiają się od czasu do czasu problemy z naborem nowych kandydatów. Można by im przypuszczalnie zapobiec poprzez umiędzynarodowienie papieskiej armii ale na razie nie słychać o zmianach. I chociaż do niedawna służył w Watykanie żołnierz o ciemnym kolorze skóry, posiadał on jak inni szwajcarskie obywatelstwo. Nie przewiduje się także naboru kobiet. Dla ścisłości trzeba jednak powiedzieć, że w koszarach zatrudnione są w charakterze pracowników cywilnych polskie siostry ze Zgromadzenia Albertynek. Ktoś policzył, że Szwajcarzy pełnią wartę w 27 miejscach, poczynając od drzwi apartamentu papieskiego aż po bramy wjazdowe do Watykanu. Towarzyszą także Ojcu Świętemu podczas celebracji liturgicznych oraz podróży. Gwardia może liczyć maksymalnie do 110 żołnierzy, w rzeczywistości jest ich o kilkunastu mniej. Podzieleni są na trzy zmiany: pierwsza pełni służbę, druga pozostaje w gotowości bojowej, trzecia odpoczywa. Co dziewięć godzin zamieniają się funkcjami. Watykan jest bez wątpienia najmniejszym państwem świata, pomimo tego Szwajcarzy nie są w stanie zrobić wszystkiego sami. Poza Pałacem Apostolskim pilnują więc porządku razem z żandarmerią watykańską oraz włoską policją. Dzięki temu bezpieczeństwo papieża i jego współpracowników znajduje się w pewnych rękach. Jednak to właśnie Gwardia Szwajcarska jest jednym z głównych symboli Watykanu. I chociaż na przestrzeni wieków sprawiała czasem kłopoty papieżowi, w rzeczywistości była mu zawsze najwierniejszą z wiernych. K. N. |